Historia szarej bluzy

Z cyklu marginalia

Staram się przypomnieć tę historyjkę (zresztą bez większego trudu), bo jeśli wydaje mi się, ze wszystko dobrze pamiętam, co może być złudzeniem. Ale jak by o tym nie napisać będzie wspomnieniem prawdziwym. Dzięki Bogu, że tyle pamiętam a mija 75 lat. Są obrazy, które nie dają się zatrzeć – tylko śmierć moja je zagrzebie.

Ale do rzeczy. Mając w pamięci tytuł dawno temu przeczytanej książki dla młodzieży – „Historia niebieskiego mundurka”, napiszę inną z mojego życia zapamiętaną: „Historia szarej bluzy”. Dwa różne światy – ale co tam. Piszę… Wspominam dla innych, dla wnuków.

Jest lato 1939 roku. Wojna skończona. W naszej suterenie – ciemnej izbie – najczęściej zostajemy sami: ja i mały Sylwuś. Rodzice zdobywają chleb.

Któregoś dnia wpada do nas Henia – najstarsza z rodzeństwa. Sylwek siedzi na nocniku. Henia płacze bo nie wie czy jej mąż Władek żyje, czy wróci z niewoli? Malutki pociesza swoją ciocię Henię: nie płacz wujek zaraz wróci…

I w tej chwili ktoś puka do drzwi. W otwartych – już – ukazuje się w pełnym słońcu mąż Heni. Jest w długim szynelu – bez pasa – koloru jasnego brązu. Może przez te słoneczne smugi, które ,”otuliły” przegranego żołnierza, stojącego chwilę – zapamiętałem kolor nie jasno-brązowy ale szary.

Później z szynela ktoś uszyje bluzę – dla Wiesia. Jakiż byłem dumny z tego ubioru – z dwiema kieszeniami!!!

Nieważne, że stopy gołe bez butów. Bluza… bluza najważniejsza!.

To w niej – w sobotę 5 sierpnia 1944 roku idę z innymi na stracenie. Wszystko to opisałem nie raz, na innych stronach. Nie mogę po raz któryś mówić. To nie jest łatwe. To jest bardzo trudne. Jednak muszę!.

W połowie Cmentarza prawosławnego – klękam przy krzaku. Zdejmuję bluzę, która miejscami zesztywniała od zakrzepłej krwi.

I porzucam ją !

„Wrócę” do niej wiosną 1945 roku. Leżała nie ruszona – ta BLUZA.

Zawiniętą w papier zaniosłem na przechowanie do mojej najmilszej cioci Wiktorii. W ciągu mijanych lat wszystko się zagmatwało. Ciocia umarła a jej drewnianą chałupę rozwalono, a może spalono…

A między śmieciami, rupieciami paliła się moja piękna BLUZA. I tak się zakończyła historia szarej…

P.S. Pamięci ciotki Wiktorii i jej brata Wacława Tarnowskiego.

Stawinoga (Wiesław Kępiński)

2 marca 2020 r.

Print Friendly, PDF & Email