PAWEŁ KAPUSTA urodził się w 1899 roku. Miał czworo rodzeństwa, rodzice utrzymywali się z 2-hektarowego gospodarstwa w podkrakowskich Wołowicach. Kiedy miał 16 lat wcielono go do armii austriackiej. Walczył w Alpach na froncie włoskim. Pierwszy raz w życiu zabił żołnierza i sam cudem uniknął śmierci. Gdy wrócił do domu matka nie poznała go. Gdy poznała, zemdlała.
W 1919 roku zaciągnął się ochotniczo do polskiego 13 pułku piechoty w Krakowie. Trafił do tzw. kompanii asystencyjnej w Bochni. Była to doborowa jednostka szybkiego reagowania składająca się z żołnierzy zaprawionych w boju, kierowana do szczególnie zagrożonych miejsc.
Wraz z pułkiem został wysłany na front ukraiński, gdzie na krótko dostał się do niewoli zakończonej spektakularną ucieczką. Ukraińcy zabrali mu buty i spodnie. Jakiś jeździec przywiązał go sznurem do siodła i pociągnął w nieznane. Kiedy szli przez wertepy i chaszcze, Paweł, rosły 20-latek, ocenił, że i koń i jeździec są dość mizerni. Na zboczu jakiegoś jaru szarpnął sznurem tak mocno, że zwalił jeźdźca na ziemię razem z koniem, po czym dał nura w pobliskie zarośla i pognał do pułku.
We wrześniu 1919 roku walczył już z bolszewikami na Wileńszczyźnie. W okolicy Połocka został odznaczony krzyżem Virtuti Militari V klasy i awansowany z kaprala na plutonowego za brawurowy atak, podczas którego został ranny, a dowodzony przez niego 15-osobowy oddział wziął do niewoli około stu bolszewików. Kpt. Kazimierz Goch w “Zarysie historji wojennej pułków polskich 1918-1920. 13 pułk piechoty” podsumował: „niepospolitem męstwem odznaczył się plutonowy Paweł Kapusta”.
14 sierpnia 1920 roku w Ossowie uczestniczył w równie szaleńczym kontruderzeniu w przełomowym momencie Bitwy Warszawskiej, które odwróciło jej losy. O świcie dwa rosyjskie pułki przerwały linię obronną i wdarły się na głębokość 4 km do Ossowa. Polskie straty były ogromne, panował chaos, padł ksiądz Ignacy Skorupka. Dwa kilometry dalej biegła pusta szosa do Warszawy. Nie bronił jej już nikt. W odwodzie został ostatni oddział, III batalion Pawła Kapusty…
Bolesław Waligóra w “Boju pod Ossowem i Leśniakowizną w dniu 14.VIII.1920” pisał: „Na lewem skrzydle pluton pod dowództwem Kapusty w okolicy mostku nawiązał łączność z oddziałami 33. p.p. […] Wkrótce por. Szewczyk wydał krótki rozkaz: na gwizdek miał każdy żołnierz wystrzelić po 5 naboi, a następnie rzucić się biegiem naprzód przez rzeczkę. Dowódcy mieli uważać na ochotników. Gdy połączenie z baterją zostało nawiązane, por. Szewczyk dał umówiony sygnał. Kompanje raźno skoczyły naprzód, kompanja karabinów maszynowych ruszyła za dowódcą batalionu i przeszła przez mostek. To niespodziewane natarcie zrobiło swoje. Pod Ossowem nieprzyjaciel zamierzał stawić opór, lecz ogień „z pod pachy” nacierających kompanij, a zwłaszcza jednego karabina maszynowego, zmusił go do przerwania walki.” Kapitan Goch podsumował: “III batalion 13 pułku piechoty odegrał w tym boju decydującą rolę klina rozłupującego pień dwóch pułków 79-ej brygady sowieckiej”. Tak zaczął się cud nad Wisłą.
We wrześniu Paweł Kapusta walczył też pod Dytjatynem. Bitwę tę, najbardziej bohaterską w historii pułku, nazwano polskimi Termopilami, zapisano na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie i włączono do losowania miejsca jego ekshumacji. Uczestniczył w niej ten sam III batalion w sile 200 żołnierzy. Przez sześć godzin powstrzymywali wielokrotnie silniejszego przeciwnika ratując przed okrążeniem całą dywizję. Wykrwawione resztki wycofały się dopiero gdy zabrakło amunicji. 97 żołnierzy poległo, 86 odniosło rany. Zginęła cała obsługa 6 dział, nazwanych Baterią Śmierci.
Bitwę uwiecznili na płótnach Jerzy i Wojciech Kossakowie. Osiemnaście lat później Paweł Kapusta z delegacją pułku podarował jeden z obrazów korpusowi podoficerskiemu w Baranowiczach. Za udział w wojnie polsko-bolszewickiej otrzymał Krzyż Walecznych i medal Polska Swemu Obrońcy 1918-1921. Awansował na sierżanta, a 13 pułk ulokował się na stałe w Pułtusku.
W 1926 roku wraz z 13 p.p. walczył po stronie Marszałka Piłsudskiego. Szturmował z okolic ul. Czerniakowskiej w kierunku Alei Ujazdowskich i Belwederu, które obsadziły oddziały rządu i prezydenta. Został ranny na wieży kościoła św. Stefana przy Czerniakowskiej kierując ogniem karabinu maszynowego. Zabandażowany walczył dalej aż do zdobycia Belwederu. W Wilanowie, gdzie rozbrojono przeciwnika i internowano prezydenta Wojciechowskiego z rządem, objął służbę wartowniczą.
Tutaj po raz pierwszy w życiu zetknął się osobiście z Piłsudskim. Kiedy Marszałek zobaczył rannego żołnierza z Virtuti Militari, spytał, skąd ten krzyż. Usłyszawszy opis brawurowego rajdu z Wileńszczyzny w 1920 roku odparł „tak tak, pamiętam”. Dopytywał się o świeżą ranę. Później zaprosił sierżanta Kapustę i jeszcze jednego żołnierza na prywatny obiad do Sulejówka. Jednak najpierw ranny sierżant spędził kilka tygodni w szpitalu. Okazało się, że kula minęła serce o dwa milimetry.
W listopadzie 1928 sierżant Kapusta roku otrzymał pamiątkowy medal na X-lecia Niepodległości, Brązowy Krzyż Zasługi za osiągnięcia szkoleniowe w wojsku i oficerską odznakę 13 p.p. Został członkiem pocztu sztandarowego pułku, z którym brał udział w defiladach i przyjmował przysięgi rekrutów. Ukończył kurs podoficerski. W 1935 roku na pogrzebie Marszałka Piłsudskiego z pocztem sztandarowym uczestniczył w uroczystościach w stolicy, a w 1936 roku w złożeniu urny z sercem do grobu matki na Rossie w Wilnie.
We wrześniu 1939 roku walczył pod Działdowem, gdzie mieścił się najbardziej wysunięty punkt oporu niemal przy samej granicy pruskiej. Tam wysłano najlepszych. Potem w twierdzy Modlin, gdzie o mały włos nie stracił życia. Wybuch pocisku zasypał go całego oprócz nogi, którą przypadkiem zauważył jakiś żołnierz. Dostał się do niewoli. W 1941 roku opuścił obóz jeniecki udając ciężko chorego. Wrócił do domu do Nasielska. Wyglądał tak źle, że żona go nie poznała.
Po wojnie był nachodzony i przesłuchiwany przez Urząd Bezpieczeństwa. Grożono mu więzieniem i śmiercią, ale nie wyjawił, za co otrzymał Virtuti Militari i Krzyż Walecznych. Dwaj towarzysze broni spisali notarialnie przebieg jego służby w sposób bardzo wybiórczy i ogólnikowy, narażając się UB. Teczka z przedwojennymi aktami Virtuti Militari przetrwała czasy PRL, ale udało się ją wydobyć z wojskowych archiwów dopiero w 21 wieku.
St. sierżant Kapusta nie chciał wstąpić do Ludowego Wojska Polskiego. W 1951 roku został przeniesiony do rezerwy. Władze utrudniały mu znalezienie pracy. Został robotnikiem fizycznym na stacji kolejowej w Nasielsku, a później kasjerem z najniższą pensją. Żył biednie z żoną i dwójką dzieci w dwóch pokoikach niewielkiego domku z węglowym piecem i studnią na zewnątrz. Wojskowe dokumenty i sześć orderów ukrył w komórce na węgiel. Ujrzały światło dzienne dopiero na jego pogrzebie, w rocznicę sowieckiej napaści na Polskę 17 września 1981 r.
W 2016 roku w Nasielsku odsłonięto pomnik upamiętniający dwóch kawalerów Virtuti Militari z Nasielska – st. Sierżanta Pawła Kapustę i kapitana Antoniego Sochaczewskiego. Pomnik został ufundowany staraniem Polaka mieszkającego w USA Tomasza Krasonia. Podczas uroczystości z wartą honorową ordery Pawła Kapusty prezentował prawnuk, także Paweł, mój syn.
Marek Gizmajer